Więcej...

    Kobiecość okryta kurtyną milczenia

    Mam 32 lata, jestem najmłodszą z rodzeństwa. Mam męża, ale nie mam dzieci. Mam czterech starszych braci, każdy ma żonę i dzieci. Mnie jednak męczą i dręczą te pytania, kiedy ja będę miała dziecko. To nie chodzi o to, że ja nie chcę ich mieć. Coś takiego wydarza się w mojej głowie, kiedy o tym myślę, że po prostu mam niechęć. Długo borykałam się z myślami, co jest ze mną nie tak. Aż do momentu, kiedy usłyszałam słowa mojej matki. Wtedy zrozumiałam, co mnie tak naprawdę odstrasza. To nie jest lęk, jak wychowam dzieci, tylko coś zupełnie innego.

    Kiedy byłam dzieciakiem, w moim domu rzadko mówiło się o czymś więcej jak tylko piłka, zawody sportowe i inne atrakcje związane z męską częścią mojej rodziny. O kobietach mówiło się rzadko. Moja mama w sumie nigdy nie poruszała ze mną tematów związanych z kobiecością. Moja babcia tym bardziej, więc z czasem nauczyłam się, że po prostu jest to okryte kurtyną milczenia. Dodatkowo, skoro takie to jest, to nie warto nic zmieniać.

    Nie wchodziło się na temat okresu, na temat bielizny damskiej, na temat nawet podpasek czy tamponów, wszystko było owiane tajemnicą. Tak, jakby się tego wszystkie kobiety w mojej rodzinie wstydziły. Tylko czasem ta męska część coś dogryzała i traktowała ten temat jak obiekt drwin. Do tej pory pamiętam jak moi bracia bawili się moimi tamponami albo używali ich jak któryś miał krwotok z nosa.

    Kiedy dorastałam, ta zmowa milczenia okryła też wszystkie tajniki związane z rodzeniem dzieci. Z tym, że kobieta ma wtedy problemy i nie tylko ze swoim ciałem, ale też często ma problemy z tym, żeby w ogóle mówić o tym, co jej doskwiera lub ma problemy psychiczne, depresje. Nikt nigdy mi o tym nie mówił, a to co słyszałam od rówieśników, doprowadzało do tego, że ja też to wypierałam z mojej głowy, jakbym wstydziła się, że jestem kobietą.

    Czasem miałam wrażenie, że mój mąż ma większe poczucie tego, co kobieta ma, a czego nie ma, czego potrzebuje, a czego nie. Ja na każde pytanie odnośnie choćby mojego okresu, dostawałam białej gorączki, złościłam się, nie potrafiłam o tym mówić. Nie potrafiłam nawet go poprosić, tak jak moje przyjaciółki prosiły swoich mężów, o zakup – w mojej głowie zakazanych – przedmiotów, jak podpaski czy tampony. To jest ogromnie dziwne, ale kiedy byłam w sklepie i sama dokonywałam tych strasznych zakupów, ukrywałam to w torebce, patrzyłam czy przy kasie nie ma innych ludzi, a już w ogóle – czy nie ma mężczyzn. Przecież o tym się nie mówi, a co za tym idzie, to powoduje wstyd.

    Tak żyłam z tym przez lata, ze wstydem, że jestem kobietą, a że kobieta ma okres – to już w ogóle jest potworny wstyd. Nawet teraz, kiedy wymieniałam to słowo kilkakrotnie, mam poczucie, że mówię o tym za często, że jakoś w mojej głowie to słowo pojawiło się tyle razy, że sama przed sobą zaczynam się wstydzić. Tym bardziej na pytanie o dzieci aż dostawałam dreszczy na plecach, bo przecież wtedy te wszystkie kobiece sprawy zostałyby upublicznione.

    Sam poród doprowadzał mnie do białej gorączki, do lęku przed tym, co tam się dzieje i jak ja miałabym sobie z tym poradzić, gdyby ludzie zaczynali mnie pytać, jak się czuję, jak minął mi ten dzień, jak było. Nie wiem, ale nawet teraz mam poczucie, że jest to temat nie do przejścia. Nigdy w swojej głowie nie zastanawiałam się nawet, żeby może pójść z tym do psychologa, że może to, co owijałam tak wielką tajemnicą, można rozbroić i można móc z tym żyć, tak zwyczajnie i normalnie jak moje koleżanki.

    Moja mama też jakoś nie ułatwiała sprawy. Sama udawała, że temat nie istnieje. A temat był. Nawet, kiedy miała menopauzę, milczała i borykała się z tym w samotności. Tak naprawdę nawet nie wiem, kiedy ją dotykały różne symptomy, może nigdy, a może każdego dnia. Moja babcia też miała z tym problem. Tak żyłam w tej zmowie milczenia i na dodatek dziwiłam się, że tylko ja tak mam.

    Wszystko zmieniło się tego jednego, jedynego dnia, kiedy moja mama w rozmowie ze swoją przyjaciółką, która jej opowiadała różne historie dotyczące tej strefy życia u jej córek. Moja mama pobladła, popatrzyła i powiedziała, że to jest coś tak obrzydliwego, że nie może tego słuchać. Nie widziałam reakcji drugiej strony, ale stojąc w przedpokoju – zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę ta historia została tak nakręcona w mojej rodzinie, że ja uwikłałam się w jej przebieg i choćbym nie wiem jak bardzo chciała, żeby było inaczej, na ten moment nie potrafię rozmawiać. Obawiam się, że pewnie nigdy nie będę w stanie jej zapytać, czemu tak postąpiła, co takiego w jej życiu się wydarzyło, że zamknęła się na ten temat.

    Mój mąż próbuje wejść ze mną na temat dzieci, w naszym pokoju, z daleka od ludzi czuję wstyd, ale nie patrzę mu w oczy. Czuję coś, co mnie odraża w tym, ale nie jestem mu w stanie o tym powiedzieć, więc kręcę, że mamy jeszcze czas, że jesteśmy młodzi, że moglibyśmy jeszcze zwiedzić świat i tyle osiągnąć. On patrzy na mnie tym błagalnym wzrokiem i mówi, że już tak naprawdę osiągnął wszystko i że on więcej nie potrzebuje, brakuje mu do szczęścia tylko dziecka. Mi do szczęścia brakuje tylko momentu, w którym będę mogła zapomnieć, że w ogóle ten temat istnieje.

    Życie samo nie pisze historii, na kartach zapisują się słowa i czyny ludzi, którzy nas wychowali, rodziców, dziadków, nauczycieli i ludzi, których spotykaliśmy. Jeśli ktoś napisze coś krzywym pismem w tej książce, oskarży, zatai, albo zamiecie pod dywan, idzie to z nami przez świat. Patrzymy na to, tak jak nas nauczono. To nie ze mną jest coś nie tak, po prostu coś, co kiedyś usłyszałam i zabrałam do swojego plecaka – myśląc, że jest moje.
    Niestety na ten moment nie jestem w stanie tego wyciągnąć z tego plecaka. Nie potrafię się odważyć. Może kiedyś nadejdzie ten dzień, podobno na wszystko w życiu jest czas.

    Chciałabym tak o tym myśleć, bo przecież jestem kobietą i mam okres, używam podpasek i cierpię, czasem tylko jakoś mówić o tym trudno, choć temat dla niektórych błahy.

    Paulina Oleśkiewicz — kobieta nieszablonowa, szukająca swojej drogi i samej siebie. Zakładała firmy i je traciła, otarła się o wojsko, pracowała na budowie, cały czas największą przyjemność sprawiało jej słuchanie ludzi. I tak dotarła do miejsca, w którym jest teraz — realizuje się w life coachingu, ale nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Z powodzeniem pisze i nadal szuka. Przedstawione historie są historiami ludzi, z którymi w swojej pracy i życiu się spotkała.

    Więcej o psychologii znajdziecie tutaj.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY